“Snake handlers”, to stricte amerykański odłam ewangelikalnego chrześcijaństwa. Najmniej znany i poznany dotychczas bodajże. Ich kościoły możemy spotkać w takich stanach, jak Alabama, Georgia, Indiana, Kentucky, Zachodnia Wirginia, Północna i Południowa Karolina, czy też Tennessee.
Najbardziej znany z nich, to Kościół Jezusowy ze Znakami. Opisany on został w książce Dennisa Covingtona, pt. “Zbawienie na Sand Mountain. Nabożeństwa z wężami w południowych Appalachach.”
Wspólnoty te inspirują się słowami z dobrej Nowiny według Marka (16, 15-18):
I rzekł do nich: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Te zaś znaki towarzyszyć będą tym, którzy uwierzą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, a ci odzyskają zdrowie.
Ich mowa, zgodnie z ewangelicznym zasadami, to mowa, gdzie tak oznacza tak, a nie oznacza nie. Nie ma tu wielu intelektualistów. To religia górników i kierowców ciężarówek. Stanowią małe zgromadzenia ulokowane z dala od często uczęszczanych szlaków. Ich świątynie nie są wykwintne, są w bardzo typowym stylu dla prostolinijnych ludzi z tzw. południa, np. znajdują się w opuszczonych budynkach po stacjach benzynowych.
Na nabożeństwach gra się hałaśliwą muzykę – w stylu zbliżonym do country – i wpada się w trans. Przekaz biblijny traktują na ogół dosłownie. Biorą jadowite węże do rąk, piją strychninę z wielkiego słoika i mówią językami. Identycznie, jak w czasach Jezusa Chrystusa, Apostołów i Pierwszych Chrześcijan.
Wężownicy podążają także za słowami z Ewangelii Łukasza i stąpają po wężach idąc po nich, jak po linie (Łk.10,19):
Oto dałem wam władzę stąpania po wężach i skorpionach, i po całej potędze przeciwnika, a nic wam nie zaszkodzi.
Na zgromadzeniach zdarza się, iż niektórzy wierni – pod natchnieniem Ducha Świętego – wkładają ręce do ognia.
Bywa i tak, że niektórzy po ukąszeniu przez węże umierają, chodź zdarza się to rzadko. Nikt wśród Nich nie pozuje na świętego i mędrca. Wręcz przeciwnie. Wężownicy nie odżegnują się od swego człowieczeństwa. Wyznawcy, to na ogół biedni, żyjący na tzw. marginesie ludzie. Ewidentnie podczas Zgromadzeń są pod działaniem Ducha Świętego.
Aktywnych wyznawców jest około 1000. Nie wszyscy biorą do rąk węże, czy też piją truciznę. Tych samych kaznodziejów można spotkać we wspólnotach oddalonych nawet o tysiące kilometrów. To wiara przekazywana z pokolenia w pokolenie. Rzadko pojawiają się nowe osoby.
Jest to Kościół Chrystusa dla wszystkich, lecz nie dla każdego.
“Istnieją różne rodzaje węży – te namacalne, które można złapać ręką i te metaforyczne, które siedzą w naszych głowach.”