Model libertariański.

 

Co, jeśli wszystkie biblioteki byłyby prywatne i konkurowały ze sobą, niczym sklepy o klienta? Bibliotekarz zainwestowałby w bibliotekę – wówczas już będącą własnym biznesem – prywatne środki finansowe i pobierał, np. opłatę abonamentową za korzystanie zeń i dodatkowych usług. Ta najbardziej konkurencyjna miałaby odpowiednie zyski. Temat rzeka do rozwinięcia i toteż powoli będę w nowej serii wpisów czynił. Jakież to by było wspaniałe perpetuum mobile dla rozwoju nie tylko bibliotek, ale i bibliotekarzy. 😉  Niemniej jest to mega kusząca, przynajmniej dla mnie, wizja bibliotekarstwa w Polsce. 🙂

6 myśli na temat “Model libertariański.

      1. Tak sądzę, gdyż bariery wejścia na rynek biblioteczny dla bibliotekarza pasjonaty byłyby nie do przeskoczenia. Jest niski poziom czytelnictwa, klienci (czytelnicy) są roszczeniowi – wręcz wymagają służalczości. Też uważam, że biblioteki powinny być prywatne, skończyłoby się nieróbstwo w bibliotekach i przerost zatrudnienia, bibliotekarze musieliby się rozwijać aby przetrwać na rynku. Moim zdaniem to jednak marzenie ściętej głowy, biblioteki prywatne wymarłyby jak wypożyczalnie DVD.

        1. Hmmm nie spotkałem się z czytelnikami wymagającymi służalczości. O co dokładnie chodzi? Przyznaję jednak, iż niektórzy potrafią mi podnieść ciśnienie mówiąc, że nic nie ma do czytania (a zakres ich lektur to Roberts – Steel i czasem Kalicińska). 🙂

          Oh, jestem zafascynowany tą diagnozą. Czym jest przerost zatrudnienia i nieróbstwo, bo w jednoosobowej bibliotece ciężko tego doświadczyć hehe ? 🙂

          1. W jednoosobowej bibliotece też można natrafić na nieróbstwo. Znam bibliotekarkę (dyrektorkę – sic!) co gada w pracy godzinami z krewnymi/koleżankami, załatwia prywatne sprawy itp. Później jęczy, że nikt jej w niczym nie pomaga.

Dodaj komentarz